Mercedes benz na taksówce
Jaki jest „idealny samochód” wg. producenta, a jaki wg konsumenta? Według producentów – idealny samochód to: „Nowy design”; „Atrakcyjna, sportowa sylwetka”; „Luksusowo wykończone i bogato wyposażone wnętrze”; „Drapieżny styl”... blablabla. A jaki samochód chciałby mieć konsument? - Niezawodny, bezpieczny i tani w utrzymaniu.
Taksówkarze, jak mało kto, zdają sobie sprawę, co tak naprawdę ważne jest w samochodzie osobowym. Często to ich drugi dom. Dom i praca jednocześnie. Do tego w ich zawodzie dochodzi jeszcze jedna wartość – auto musi być wygodne, nawet gdy siedzi w nim pięć osób. Tanie w utrzymaniu – każdy kto miał MB Diesla wie o czym mowa. Stąd miliony taksówkarzy na świecie korzystały, bądź dalej korzystają ze starych Mercedesów. To bodaj jedyne samochody, które łączą w sobie wszystkie cechy samochodu idealnego w użytkowaniu.
W każdym mieście jeżdżą TAXI W124, W201, W210 (pierwsza seria) oraz zdarzają się jeszcze, nawet w naszym kraju W123. W moim mieście miałem okazję poznać osobiście panów taksówkarzy wożącymi się Mercedesami. Nie łudźcie się – oni o te auta nie dbają! Samochody te są zapuszczone w sposób, w jaki wydaje się to niemożliwe. Nie mówię tu tylko o serwisowaniu, które wygląda tak, że w razie awarii umożliwiającej jazdę, ściąga się mechanika, albo kolega z postoju holuje do najbliższego zakładu "druciarskiego". Mówię o tym, że jakiekolwiek dbanie o te samochody jest pojęciem nieznanym. Włącznie z myciem i sprzątaniem wnętrza. W niektórych na dywanikach leżą pety, tapicerka jest przesiąknięta... wszystkim. Kto widział ten wie! Kto jechał na taxi w starym Mercedesie w ostatnich 15 latach i był on zadbany – wyjątek potwierdza regułę.
Mając na uwadze charakter mojego bloga przytoczę kilka sytuacji z taksówkarzami, których byłem świadkiem u mojego mechanika specjalizującego się w naprawach Mercedesów
Sytuacja I
Taksówkarz, który lata temu sam sprowadził „Budynia” 250D w automacie, z przebiegiem (w chwili sprowadzenia w drugiej połowie lat 90-tych: 1 300 000 km), obecnie ponad 2 600 000 km (facet zna prawdę, sam mało na taxi jeździ, bo jest byłym wojskowym na emeryturze) narzeka, że musi za naprawę skrzyni zapłacić 400 (słownie: czterysta) zł. Na pytanie mechanika: „Kiedy ostatnio wymieniałeś olej w skrzyni?” odpowiada: „A ze trzy - cztery lata temu.”
Sytuacja II
Tekst u mechanika: „Potrzebuję pieniędzy, bo córka za mąż wychodzi. Nie znacie jakiegoś dobrego miejsca do stłuczki? Bo w tych znanych już mnie Policja kojarzy.”
Sytuacja III
Mechanik: „Wymieniłbyś w końcu tą sprężynę z przodu, bo przecież Ci pękła półtorej roku temu.” Taksówkarz: „Na przeglądzie nie zauważyli. P#$^# to!”
Sytuacja IV
Taksówkarz jeżdżący „budyniem” w stanie „katastrofa” pyta mnie czy nie chcę go odkupić, po czym dodaje: „On ma dopiero przejechane 300 tysięcy. Wiesz Pan ile taki jeszcze pojeździ?”
Sytuacja V
„Za ile mnie Pan pospawasz podwozie i wstawki na tylne błotniki? W trzech stówkach się zmieszczę?”
Sytuacja VI
„Potrzebuje kupić używane klocki hamulcowe. Najlepiej TRW. Nie macie czegoś z tych gratów, co tu stoją?”
Sytuacja VII
„Panie, a taniej nie będzie?”
Sytuacja VIII
„Kieeedyś to było! Teraz klient, to nie klient. Kiedyś do Warszawy się ludzi woziło, za komuny.”
Reasumując - „złotówy” jeżdżące Mercedesami „z epoki” na taksówkach, kręcą po mieście 300-400 km na dobę. Nie dbają, nie doinwestowują. Rdzę, która wyłazi w miejscach gdzie było „naprawiane po stłuczce” zamalowują wałkiem z najtańszym lakierem z OBI. Ale... jaki inny samochód wytrzymałby takie traktowanie?