Kupujemy Mercedesa – na co zwracać uwagę...
Długo się zastanawiałem od czego zacząć ten artykuł. Co jest najważniejsze dla kupującego, o czym nigdy nie może zapomnieć. W końcu doszedłem do wniosku, że: najważniejsze to umieć powstrzymać emocje! Dopóki nie sprawdzimy wszystkiego i nie będziemy pewni, że auto jest w dobrym stanie (co to jest dobry stan, to temat na osobny artykuł), nie podejmujemy decyzji zakupowej.
Jesteśmy już po obejrzeniu ogłoszenia, po konkretnym telefonie z osobą, która wiedziała co sprzedaje i nie sprawiała wrażenie opóźnionej w rozwoju (jak rozmawiamy z kimś takim, to nie ma sensu umawiać się na oględziny, chyba że jesteście na etapie myślenia, że to „perełka co ma ją chłop co się nie zna”. Zapewniam, że na 99% ten chłop, to taksówkarz, który w tym samochodzie przespał 4 lata swojego życia na postoju, nie dbał, nie serwisował, nie inwestował, prowokował stłuczki i zamalowywał wałkiem rdzę i dziury żeby przegląd techniczny podbić).
Jedziemy na oględziny
Widzimy nasz upragniony samochód, witamy się z właścicielem, krótka rozmowa, byle na temat (nie opowiadajcie o chorej córce, ani o wspólnych znajomych na facebooku, czy swojej rodzinie z ich okolic - no chyba że lubicie z siebie robić idiotów). Zakładam, że temat miernika grubości lakieru i możliwość badania auta ustaliliśmy przez telefon. Sprawdzamy pomalutku każdy fragment karoserii. Nie ma się co przejmować wpyłkami po 300 mikrometrów, zwłaszcza jeśli sprzedawca o nich uprzedzał (to świadczy o jego uczciwości). Naszą czujność powinno wzbudzić, gdy wykryjemy szpachlę. Należy o to od razu zapytać. Jeśli właściciel zacznie się gubić w odpowiedzi, to mamy do czynienia z powypadkowym autem – odpuszczamy natychmiast. Teraz czas zajrzeć dalej:
1. Ściągamy zaślepki w listwach na progach (jeżeli są) i patrzymy na miejsca do podlewarowania auta, jak i na same progi (świecimy latarką do środka)
2. Musimy "zejść do parteru” i zajrzeć na podwozie – z każdej strony
3. Oglądamy dokładnie komorę silnika, kielichy, pas przedni, sprawdzamy jak otwiera i zamyka się maska
4. Oglądamy wnętrze bagażnika – pod kołem zapasowym i w bocznych „kieszeniach”
5. Jeśli właściciel zezwoli (a powinien) – wyciągamy tylną kanapę, zaglądamy też pod obydwa dywaniki pod fotelami z przodu – Ci którzy tego nie zrobili, często kupowali samochód, który po prostu nie miał lwiej części podłogi
6. Otwieramy i zamykamy wszystkie drzwi oraz szyby
7. Oglądamy silnik, czy nie ma wycieków – ale to już drugorzędna sprawa, bo drobne wycieki, to czasami rzecz łatwa w usunięciu i nie droga. Problemem może być wyciek z uszczelki pod głowicą, dlatego zwróćmy na to uwagę.
8. Jazda próbna – tutaj powinniśmy mieć świadomość, że każdy samochód jedzie tak, jak prowadzi go ktoś kto siedzi za kółkiem. Pamiętajmy, że auto jest wiekowe, więc nie płaczmy przy dwulitrowym dieslu, że słabo przyspiesza, bo np. W123 i W124 to ciężkie samochody, a dwulitrowe diesle montowane w nich są do bólu oszczędne, ale i niewysilone. Po prostu przyspieszenie w nich, to pojęcie nieznane – tak miało być. W czasie jazdy zwróćmy uwagę, czy zawieszenie nie wydaje niepokojących dźwięków. Podobnie układ kierowniczy. Układ hamulcowy ma działać, ale kończące się klocki hamulcowe, czy nawet tarcze, jeśli reszta samochodu jest w porządku, to nie jest żaden problem.
Jeśli wszystko jest o.k., a właściciel jest rzeczowy, to nie pozostaje nic innego, jak podpisać umowę, zapłacić i cieszyć się swym nowym – starym Mercedesem. Nie targujmy się jak przekupa na bazarze. Jeśli samochód jest zgodny z treścią ogłoszenia i opisem telefonicznym sprzedawcy, tylko skończony prostak może ponownie głupio pytać się o cenę i prosić o jej obniżenie. Pamiętajmy, że sprzedawca poświęcił nam swój czas i zachował się fair, jeśli wszystko się zgadza. Targowanie się, to nic innego, jak zwykłe żebractwo. A Mercedes powinien (moim zdaniem), być stylem i marką gentelmana, a nie prostaka i chama.
Dodaj komentarz